Impreza ma charakter bardziej survivalowy niż biegowy. Trasa i przeszkody świetnie nadają się do zmierzenia możliwości psychicznych i fizycznych uczestników. Odzwierciedlają testy jakimi poddawani są ludzie selekcjonowani do jednostek specjalnych. Jest dużo wody, błota, brudu i stęchlizny. Do tego dochodzi duch rywalizacji, brak pitnej wody, sztucznie i naturalnie usytuowane przeszkody, ryzyko kontuzji i utraty zdrowia, etc., czyli wszystko to co wielbiciele przygody i prawdziwej awantury lubią najbardziej:)
WALKA O OGIEŃ
Nasza trójka przed startem w Biegu Walka o Ogień.
Chłopaki, z którymi przyjechałem na miejsce, jechali w niepełnym składzie i mieli wolny
numer startowy na bieg rozgrywany po raz pierwszy w historii
Katorżnika, tzw. Walkę o Ogień. Reguły biegu okazały się być proste - z pochodniami w ręku trzeba dostać się przez jezioro
na wyspę, na której płonie ogisko, odpalić pochodnię i wrócić z zapaloną na brzeg. Odległość do wyspy około jednego kilometra. Jeśli komuś
zgaśnie pochodnia, to może wrócić do ognia aby ją odpalić, albo odebrać
pochodnie komuś innemu, nie można natomiast jej odpalić od innej pochodni. Najważniejsze
jest to, że woda miał mieć poziom około półtora metra.
Organizatorzy nie przewidzieli, że będzie jej znacznie więcej i nie
napisali o konieczności posiadania umiejętności pływanie.
Tutaj idziemy jeszcze ochoczo w kierunku wyspy z uniesionymi pochodniami w górę.
Mniej więcej w
odległości 2/3 trasy od wyspy, jedna z uczestniczek zaczęła krzyczeć, że nie umie pływać,
wzywać pomocy i topić się na oczach wszystkich. Reakcja tłumu była taka,
że ludzie zaczęli tonąć wkoło. Ktoś wciągnął mnie pod wodę. Próbując wydostać się na powierzchnię poczułem silny ból w prawej łydce (prawdopodobnie
naciągnąłem mięsień), więc rozpocząłem walkę o życie. Jakiś blondas
wpiął się rekami w moją koszulkę i ciągnął mnie w dół. Jakimś cudem udało mi się wyswobodzić i odpłynąć na bezpieczną odległość. Na jeziorze był
tylko jeden ponton z operatorem kamery z telewizji TVN24 i co ciekawe nie było na
nim ani jednego ratownika a nawet koła ratunkowego, albo chociażby kamizelki. Na szczęście udało się wciągnąć dziewczynę na ponton. Zawody zostały
przerwane a ludzie, albo uczepiali się pontonu, albo byli wciągani na pokład, jeśli było z nimi gorzej. Zmierzaliśmy do brzegu, najkrótszą z możliwych dróg. Koniec końców wszystko dobrze się skończyło, jednak muszę przyznać, że było o
wiele bardziej ekstremalnie niż się spodziewałem. Niezła wprawka przed biegiem głównym.
KATORŻNIK
Ludzie ustawieni na starcie Biegu Katorżnika
Bieg Katorżnika okazał się tak straszny jak się spodziewałem. Cała tajemnicy uzyskania dobrej lokaty na mecie, poza kondycją fizyczną, kryje się w starcie. Jeżeli jesteś mocny fizycznie, to powinieneś świetnie wystartować, tzn. być w czubie biegu, choćby nawet biegnąć ponad swoje siły. Ponieważ potem w kanałach melioracyjnych i na przeszkodach jest bardzo trudno wyprzedzać i kosztuje to utratę wiele cennych sił. Przygoda jest murowana, a satysfakcja z ukończenia biegu ogromna. Ten 10 kilometrowy dystans ludzie pokonują w czasie co najmniej takim jak bieg trzydziestokilometrowy, więc trudności jest sporo, a konkurenci na trasie raczej mocni. Odniosłem wrażenie, że nie ma tu wielu osób z przypadku, w większości przyjeżdżają prawdziwi zapaleńcy, którzy odwiedzają to miejsce cyklicznie.
Gość kręcił film z tej motolotni
Kilka fotek z trasy biegu
Przeszkody są sztuczne i naturalne, więc można się nieco zmęczyć.
I trochę ubrudzić - to już prawie finisz - mój czas to 2h31 minut z
pierwszego biegu z godz. 11.00 (godzina startu ma znaczenie jeśli idzie o czas jej pokonania, w trakcie biegu trasa zostaje rozdeptywana przez uczestników, więc im późniejsza godzina startu, tym krótsze czasy przelotów), co dało 49 lokatę na 166
sklasyfikowanych uczestników.
Ta podkowa jest naprawdę ciężka - chyba najpiękniejsze trofeum jakie można zdobyć na imprezach biegowych rozgrywanych w Polsce
Kasia Kaczmarek na finiszu.
Z Kasią byliśmy razem u Indian Qero w zeszłym roku. Teraz w dużej mierze dzięki niej znalazłem się na tej imprezie.
Kaśka pobiegła rewelacyjnie, w kategorii kobiet zajęła szóstą lokatę na 63 sklasyfikowane uczestniczki (w
zeszłym roku była 16) z czasem 2h17' - taki wynik to już wyższa szkoła
jazdy!
Jej koleżanka ze stratą dziewięciu minut przybiegła jako siódma.
Dziewczyny chciały się poczuć bardziej bezpiecznie, więc poprosiliśmy chłopaków o eskortę.
Ja też zorganizowałem sobie swoją!
Mariusz dobiega do Mety
Podkowa go trochę przekrzywiła
Nasz ekipa - Sochaczew, Żyrardów, Łomża - w kolejności od lewej.
Z
generałem Dywizji Romanem Polko, który biega regularnie i osiąga bardzo
dobre rezultaty pomimo ukończenia w tym roku pięćdziesięciu lat.
Mam nadzieję, że w przyszłym roku Klub Przygody Darien wystąpi w szerszym składzie, a osoby które w ostatnim czasie deklarowały mi swój przyjazd, tj. Michał Zieliński, Krzysiek Strój i Paweł Materski nie wycofają się w ostatniej chwili:) Chłopaki liczę na Was!!!
Zapisać się można poprzez stronę biegu:
Zapisy są już w marcu, wcześniej będzie podana informacja. Listy zapełniają się uczestnikami w kilka godzin po otwarciu.
Krótka relacja TVN z biegu, w której załapałem się na szkło:)
TZ
Krótka relacja TVN z biegu, w której załapałem się na szkło:)
TZ
Gratuluję udanego finiszu Tomaszowi oraz Kasi, którzy wynikiem udowadniają, że nie ma rzeczy niemożliwych. Brawo!
OdpowiedzUsuńDzięki Renia, jak będę w Polsce, to może w przyszłym roku wreszcie uda mi się pojechać do Dębna na maraton, od dawna bardzo chce tam wystartować.
OdpowiedzUsuńNa bank biegne za rok! W tym roku przegapilem zapisy, a nie to ze zrezygnowalem w ostatniej chwili :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze chociaz namiastka tego biegu bedzie na najblizszej selekcji :)
Gratulacje dla darienowcow za walke na trasie! :)
Krzysiek, nie napisałem, że w tym roku wycofaliście się w ostatniej chwili, ale że zadeklarowaliście swój udział za rok. Wyszczególniłem Was tutaj już teraz, żeby potem nie można było powiedzieć - ja wcale nie mówiłem, że pojadę:)
UsuńTo po prostu ma być taka dodatkowa motywacja.
Te biegi są naprawdę świetne, dostarczają sporą dawką adrenaliny, ich ukończenie gwarantuje ogromną satysfakcję a przeżycie jest prawdziwą przygodą. Dlatego właśnie postanowiłem popularyzować takie imprezy jak ta za pośrednictwem naszego Klubu.
Na selekcji będzie ciekawie i też nie lekko - obiecuje:)
Do zobaczenia w weekend.
Tomek
Aż żałuję, że nie będę na selekcji skoro Tomek składa takie obietnice:D
UsuńW ramach popularyzacji biegów przygodowych... Jeżeli ktoś przegapi tegoroczną selekcję, to może wybrać się na Izerską Wielką Wyrypę:-)
Pozdrawiam,
Kasia
No właśnie kto poza Kasią będzie na Izerskiej Wyrypie?
OdpowiedzUsuńPoza tym my z Kasią obstawiamy przyszłorocznego Rzeźnika, więc nie ma żartów:)