wtorek, 15 maja 2012

Zjazd majowy w Polanicy Zdrój u Bartka


W miniony weekend, przedłużony o jeden dzień, odbyło się spotkanie uczestników wyprawy Trzy Światy i ekspedycji do Darien. Gospodarzem zjazdu był król uzdrowiska położonego nad Bystrzycą Dusznicką a zarazem uczestnik wyprawy TRZY ŚWIATY – Bartek. W jego domowych pieleszach stawiło się dziesięć osób.

Atmosfera zjazdu była absolutnie nadzwyczajna. Zrealizowaliśmy wszystkie zaplanowane aktywności.  

Przyroda Parku Narodowego Gór Stołowych nie powalała rozstać się z uczuciem zachwytu i zauroczenia, zmieniająca się pogoda dodawała emocji, a architektura regionu przypominała o tym że nie zawsze byliśmy tu u siebie. 

Był czas na wspólne grillowanie i nocne Polaków rozmowy. Bartek zmontował prawie trzygodzinny film z wyprawy, po którego premierze odżyły wspomnienia z wakacji, co szybko doprowadziło do planowania nowych wyjazdów. Owocem tego jest rozszerzenie tegorocznych Darienaliów z czterech do jedenastu dni. Dla chętnych, poza Lwowem, będzie możliwość zobaczenia: Kamieńca Podolskiego, Mołdawii, Republiki Naddniestrzańskiej, jak również Odessy. Już za nieco ponad miesiąc jedziemy z Bartkiem, Maćkiem i Kubą na Bałkany. Maciek w ciągu najbliższego czasu jedzie do Kuby do Paryża. Innymi słowy, mieliśmy niebywałe szczęście, że spotkanie trwało tylko cztery dni, bo prawdopodobnie zaplanowalibyśmy podróży na kolejne cztery lata. 

Ostatniego wieczora gospodarz zorganizował tournee po miejscowych lokalach. Do „Zdrojowej” nie doszliśmy, bo podobno jeszcze jesteśmy na to za młodzi. Udało się jednak poderwać trzech facetów na chatę Bartka, wśród których znalazł się Mistrz Świata w Barbecue ze Stanów Zjednoczonych – Jacek Kempa. Na koniec imprezy, Kuba wykonał spektakularny bieg wokół rezydencji, zakończony niemniej widowiskową woltą na środku salonu. W drodze powrotnej Słoń uraczył wszystkich historią swojego życia, przekazaną w taki sposób, że omal nie przekręciliśmy się ze śmiechu.  

Podsumowując, nie da się wyrazić tego, co wydarzyło się w ciągu tych paru dni, a te kilka słów wraz z załączonymi obrazkami może być tylko tego marną namiastką.


Uśmiech na tym wyjeździe praktycznie w ogóle nie znikał z naszych twarzy.

Pierwsze podejście i pierwszy szczyt na trasie

Pogoda nie pozwoliła cieszyć się widokiem z wierzy na wierzchołku.
 

Słoń już miał trochę dosyć tego ciągłego łażenia

Śnieg majowy, jak będzie go więcej to przyjeżdżam do Bartka z rakietami.

Jesteśmy w schronisku na Hali pod Śnieżnikiem, wybudowanym na zlecenie królowej Marianny Orańskiej w 1871 roku.




Na szczycie Śnieżnika - 1425 m n.p.m. 
Pod koniec XIX wieku została tu wybudowana kamienna baszta widokowa, której potężna konstrukcja, nawiązywała do modnego wówczas romantycznego stylu naśladującego średniowiecze. Miała 6 kondygnacji i wysokość 33,5 m. Nadano jej imię cesarza Wilhelma I i dobudowano budynek mieszczący małe schronisko. Niestety z uwagi na pogarszający się stan i zagrożenie zawaleniem, ta wspaniała budowla została wysadzona w 1973 roku. Dziś pozostało po niej tylko usypisko kamieni na kopule szczytowej.


Architektura regionu jest bardzo piękna.


 Trzeba uważać na telefon bo Czesi mają silniejszą moc nadajników.

Nad wodospadem Wilczki, którego wysokość wynosi 22 m. 
Jest to drugi co do wielkości wodospad w polskich Sudetach, po Wodospadzie Kamieńczyka. Ciekawostką jest, że przed wielką powodzią w 1997 r. woda spadała z wysokości o 5 metrów większej. Powódź wymyła wtedy, jak się później okazało, sztucznie wykonany próg z początków XIX w. Przed 1945 r. wysokość wodospadu sięgała nawet 30 m.

  
 

Robimy zapasy na wieczór, w końcu jest z nami Antek, który kiedyś współpracował z Polmosami i z nostalgią wspomina stare, dobre czasy. Obecnie Polmosów jest coraz mniej a ich kondycja nie należy do najlepszych. Pewnie gdybyśmy nie wyjeżdżali za granice ta sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej, ale i tak robimy co możemy, żeby wesprzeć polski przemysł spirytusowy.

Grill u Bartka w ogrodzie.

Kończyliśmy imprezę w naszym apartamencie, do którego wszyscy się schodzili i robili bałagan, zupełnie tak jakby nie mieli swojego.

Kolejnego dnia trzeba było rano wstawać i ruszać na szlak. Jak zwykle to bywa podczas wyjazdów z Klubem Darien.

Tym razem jesteśmy w masywie Gór Stołowych, które Wypiętrzone przed 30 milionami lat są jednymi z nielicznych w Europie gór płytowych. 

Schronisko "Szwajcarka" na Szczelińcu Wielkim, wybudowane w 1846 roku w stylu tyrolskim.

Szczeliniec Wielki ma wysokość 919 m npm, jest najwyższym szczytem Gór Stołowych i zalicza się go do Korony Gór Polskich.

Widok ze Szczelińca Wielkiego w kierunku Broumowskich Ścian, na drugim planie Koruna, czyli na czeską stronę Gór Stołowych.


Skały tworzą różne kształty, podobnie jak na szczycie Roraimy w Wenezueli.

Na dole tej szczeliny leży gruba warstwa śniegu.



Drugiego dnia pogoda 100% dopisała i mieliśmy cudowne widoki.



Nie zawsze było lekko, czasem trzeba było podtrzymywać skałę, żeby nie upadła.



Jesteśmy w Białych Skałach, gdzie17 sierpnia 1997 roku została zastrzelona para studentów w niewyjaśnionych okolicznościach. Anna Kembrowska i Robert Odżga zginęli od strzałów w głowę.

Chociaż w górach tamtym czasie przebywało wielu turystów, to nikt nie zauważył niczego podejrzanego. Jedenaście dni później ratownicy GOPR znaleźli ich zwłoki, kilka metrów poniżej szlaku na Narożnik. Leżeli dziesięć metrów od siebie. Oboje mieli zsunięte do kolan spodnie, co miało pozorować gwałt. Robert miał przestrzelony tył głowy oraz oko. Ania została zabita strzałem w czoło. Sprawca lub sprawcy zabrali pamiętnik dziewczyny, zegarek i aparat fotograficzny. Ustalono, że studenci zostali zastrzeleni z czeskiego pistoletu typu CZ, który najprawdopodobniej został wyprodukowany przed wojną.
Mimo policyjnego śledztwa, przesłuchania wielu osób, sprawdzeniu kolejnych tropów, sprawa ich zabójstwa pozostaje niewyjaśniona.

Według jednej z możliwych wersji zdarzeń, zbrodni mogli dokonać neonaziści, którzy w tym czasie na terenie parku w Dusznikach mieli swój zlot. Wygląd studentów, czyli długie włosy i zwiewne ubrania przypominające modę hippisowską, mógł być wystarczająco prowokujący dla neonazistów. Co więcej, w dniu zabójstwa neofaszyści z całego świata obchodzili dziesiątą rocznicę śmierci Rudolfa Hessa - prawej ręki Adolfa Hitlera. Jedna z hipotez mówi o złożeniu studentów mu w hołdzie.


Straszne jest to, że zbrodniarze nigdy nie zostali złapani i ukaranie, więc prawdopodobnie żyją beztrosko do dzisiaj.









Zagubiona w górach piękna kapliczka.

Odpoczynek, przy jednej ze stacji drogi krzyżowej, o której istnieniu nie wiedział nawet Bartek.


Zwiedzamy zamek

W niedzielę popołudniu wyskoczyliśmy na pstrąga, którego każdy miał okazję własnoręcznie złowić. Zadanie nie było specjalnie trudne, ponieważ w niewielkim stawie pływało około trzech tysięcy ryb.


Pod domem Bartka zbieramy się w poniedziałek do odjazdu.

Jeszcze tylko kawka, ananas i wspólne zdjęcie z książką konsula Morawskiego, u którego byliśmy w gościnie podczas wizyty w Quito.


Aż się serce kraje na myśl o tym, że żyjemy w kraju, który ma tyle do zaoferowania. Będziemy wracać w Sudety, jak również organizować zjazdy w inne miejsca, aby nigdy nie zapomnieć o tym, że Polska jest najpiękniejsza.

Wielkie dzięki dla Bartka za gościnę, poświęcony czas, zmontowanie filmu, wypalenie płyt i zorganizowanie imprezy!!!

3 komentarze:

  1. Pewnie że tak z sentymentem wspominam wyprawy w pl góry .... może nie każdy wie ale w pl mamy piekne szlaki które są bardzo zadbane i zróznicowane w trudności i nie wszędzie w europie można tak łatwo wybrać sie na szlak, że bez większego doświadczenia można załapać się na wspaniałe widoki

    OdpowiedzUsuń
  2. Polska jest super, a góry w szczególności!

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha to byl dobry weekeend, pozdrawiam Was

    OdpowiedzUsuń