poniedziałek, 20 sierpnia 2012

SELEKCJA PRZED EKSPEDYCJĄ AMAZONIA

W dniach 17-19 września w Ośrodku Szkolenia Sportowego w Brzedni koło Poznania, odbył się zjazd selekcyjny w związku z planowaną na jesień ekspedycją do amazońskiej dżungli w Peru. W zjeździe uczestniczyła wąska grupa ludzi, choć miejsce zjazdu, jego program, dodatkowo przygotowane atrakcje, jak również pogoda były po prostu bajeczne.

Selekcja rozpoczęła się dość późno, ponieważ ostatni uczestnik - Krzysiek, dojechał dopiero około godz. 22, co nie przeszkodziło w zorganizowaniu krótkiej przebieżki po okolicy. Po powrocie z biegania przyszła pora na szybki posiłek regeneracyjny i  premierę filmu Michała z ostatniej ekspedycji Klubu Do Jądra Ciemności w Panamie. Film został przyjęty bardzo ciepło i oceniony wysoko. Ciekawe jak potoczą się dalsze jego losy, wierzymy że uda nam się dotrzeć z nim do szerszego grona odbiorców, niż robiliśmy to dotychczas. Dodatkowo obejrzeliśmy cały materiał Łukasza, który przywiózł ze sobą, a był on dość bogaty, bo znalazły się tam filmy jeszcze z podróży sprzed działalności Klubu, których sam nie znałem.


Kolejny dzień przywitał nas przepiękną pogodą, dzięki której mogliśmy cieszyć się tym wszystkim co okolica ma najpiękniejszego do zaoferowania. Ośrodek w Brzedni jest pięknie usytuowany, w samym środku lasu, przy jeziorze, zbudowany na planie staropolskiego grodu, otoczonego palisadą. Miejsce idealne dla miłośników przygody, natury i dbałości o tężyznę fizyczną.

Najpierw wybraliśmy się nad jezioro, gdzie miejscowi instruktorzy przygotowali dla nas atrakcję w postaci desantu wodnego. Polega to na tym, że w kapokach wojskowych wchodzi się na łódź, którą wypływa się na środek akwenu. Na znak instruktora, wszyscy po kolei skaczą do wody, jak najdalej wybijając się z burty, żeby nie zahaczyć o śrubę silnika. Potem należy uformować szyk i w równym tempie dopłynąć do brzegu. Takim wytrwałym zawodnikom chcącym mierzyć się z trudnościami amazońskiej dżungli sprawdzian ten nie mógł sprawić kłopotu.

Po przyjemnym orzeźwieniu w jeziorze przyszedł czas na teorię. Wybraliśmy się do lasu, gdzie w praktyce można było nauczyć się poruszania z GPS-em w ręku, operowania maczetą, a Łukasz przeprowadził wykład na temat występujących w dżungli zagrożeń i ogólnych zasad poruszania się po lesie tropikalnym. Od śniadania minęło sporo czasu, więc dobrze się stało, że dzięki mojemu kumplowi Pawłowi, mieliśmy do skonsumowania wojskową rację żywnościową typu US MRE, która jest używana przez armię amerykańską. Dzięki podgrzewaczom karbidowym można sobie zrobić kawę, a nawet podgrzać danie główne. Racja jest niezwykle bogata w kalorię, poza tym całkiem smaczna. Jej zawartość powinna wystarczyć na jeden dzień przetrwania dla jednego żołnierza i faktycznie wydaje się, że jest to wystarczająca ilość. Rozpaliliśmy ogień, żeby sprawdzić, czy aby na pewno opakowanie jest ekologiczne. Większość udało się spalić bez problemu, jednak zostało kawałek aluminiowej folii, która sfajczyć się nie chciała.


Niespodzianką zjazdu był organizowany w Brzedni I Cross Leśnych Diabłów, do którego zgłosiliśmy wszystkich uczestników. Była to świetna okazja do tego aby przetestować indywidualne możliwości każdego z nas, czemu sprzyjała atmosfera rywalizacji, która zawsze towarzyszy tego typu imprezom. Na starcie stawiło się około czterdziestu osób, większość wywodziła się z miejscowego klubu Biegacza, który współorganizował ten bieg. Trasa o długości 10 km była wymagająca, ponieważ prowadziła leśnym duktem, po pagórkowatym terenie, nieco przez łąki. Utrudnieniem były naturalne przeszkody do pokonania, takie jak rowy, kanały melioracyjne, czy bardzo głębokie bagnisko, w którym zanurzony był każdy po szyję, a pokonać je było można za pomocą rozwieszonej wzdłuż liny, po której trzeba było się przeciągać. Końcówka trasy była dość męcząca, bo ostatnie kilometry przyszło pokonywać po łąkach, a więc na otwartej przestrzeni, w promieniach piekącego słońca.

Darienowcy wypadli bardzo dobrze, Krzysiek zajął siódme miejsce, ja byłem jedenasty, Beata piętnasta, Łukasz dwudziesty drugi, a Damian dwudziesty piąty. Na podziw i uwagę zasługuje miejsce na mecie Beaty, która w kategorii kobiet zajęła pierwszą lokatę!



Samochody ZIŁ 131 już czekają na biegaczy.



Ten pojazd stanowił zabezpieczenie medyczne na trasie biegu.


W pełnej gotowości do startu


Łukasz jeszcze zabezpiecza przed błotem buty taśmą Duct Tape


Startujemy dość mocno, tempo czołówki jest wysokie, po jakimś kilometrze okazuje się, że dla mnie zbyt wysokie:(


Przeprawa przez bagna dostarczyła sporo emocji







Radość ze zwycięsta z własnymi słabościami i dobiegnięcia na metę jest ogromna, samopoczucie wyśmienite, tak ciężki wysiłek dodaje skrzydeł.



Łukasz na finiszu


I jest wreszcie upragniony medal, który dumnie będzie zwisał z kołka


Ze współorganizatorem imprezy Michałem Twardowskim, który do mety  przyleciał na piątej pozycji!


Damian jeszcze trochę musi popracować nad kondycją, bo niebezpiecznie zaniża naszą średnią:) Najważniejsze jednak, że uśmiech nie znika z jego twarzy.


Wreszcie jesteśmy w komplecie


Wszyscy załapaliśmy się na pierwszą stronę listy uczestników, którzy ukończyli bieg, więc nie jest źle. Jednak imprezie z roku na rok będzie coraz bardziej popularna, więc o takie wyniki w tabeli będzie coraz trudniej.


 Po biegu uczestnicy zostali przewiezieni na pace Ziła 131 nad jezioro Cichowskie w celu kąpieli. Taka przejażdżka to również nie lada atrakcja.



Uczestnicy Pierwszego Crossu Leśnych Diabłów niemal w pełnym składzie.


 Na pace kultowego już dziś samochodu





 Po kąpieli przyszedł czas na wspólną biesiadę przy ognisku z pieczeniem kiełbas


Zwycięzcy zostali nagrodzeni pamiątkowymi dyplomami



Beata dumnie dzierży swój dyplom zwycięzcy


Jedzenie zapewnione przez organizatora jest iście królewskie. Są pyszne sałatki, jest karkówka z grilla i nawet sos czosnkowy.

Imprezę uświetnił występ kulturysty Artura Ślicznego, który nie tylko dał świetny pokaz, ale bardzo ciekawie opowiadał o arkanach tego sportu, jak również dał instruktarz póz obowiązkowych na zawodach rangi ogólnopolskiej. Artur obecnie znajduje się w fazie przygotowań do Mistrzostw Polski weteranów, które odbywać się będą za kilka tygodni w Mińsku Mazowiecki - życzymy wytrwałości w treningach i pudła na zawodach!!!








Imprezę biegową zorganizowaną w Brzedni oceniam bardzo wysoko. Mają specyficzny klimat takie kameralne zawody i są zupełnie inne od tych już uznanych i bardzo popularnych, takich jak chociażby Katorżnik. Organizatorzy aspirują do zorganizowania biegu przypominającego słynnego Katorżnika. Z pewnością mają do tego świetne tereny, jak również możliwości. Bagien jest znacznie więcej, niż te udostępnione biegaczom w tym roku. Poza tym, na terenie ośrodka znajduję się tor przeszkód, który w tym roku został zupełnie nie wykorzystany. Moim zdaniem bieg będzie stanowił dużą alternatywę dla Katorżnika, a organizowany będzie z roku na rok z coraz większym rozmachem. Osobiście nie chciałbym aby utracił na swojej kameralności, bo to jest zawsze ogromna wartość takiej imprezy, ale to już będzie zależało od organizatorów, czy docelowo wprowadzą limity uczestników. Od siebie mogę doradzić, aby nie wzorowali się na innych a dalej podążali własną drogą, co wcześniej, czy później przyniesie na pewno świetne rezultaty.

Krótka relacja telewizyjna z biegu

Dobre śniadanko to podstawa


W niedzielę wybraliśmy się na tor przeszkód, który dostarczył nam sporo frajdy i adrenaliny.


 Z rękami za plecami czołgać się jest niezwykle trudno


Drążek, czyli przyrząd prawdy, na nim najlepiej widać, kto ma parę a komu je po prostu brakuje:)


Krzysiek gładko machnął 10 powtórzeń


A tutaj przejście po stalowej linie, która strasznie chybocze się na boki. Wspierać się można dwiema linami po bokach, jednak nie jest to takie proste, jak mogłoby się wydawać.



 Wcześniej taki obrazek widziałem w Selekcji organizowanej przez majora Kupsa, teraz mogłem sam poczuć ciężar tej opony na swoim ramieniu.


Na zakończenie zjazdu selekcyjnego, zjazd na tyrolce






Było ciekawie jak zwykle. Ośrodek w Brzedni okazał się strzałem w dziesiątkę, na pewno będziemy jeszcze tam wracali i nie raz spotkamy się przy okazji organizowania podobnych imprez.

Strona ośrodka

TZ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz